W dniach 12-13 sierpnia , załoga 8 Czortów w składzie :
Jarosław Misiak
Sławek Romaniuk
Szczepan Kawiecki
Piotr Pachucki
Andrzej Przeradzki
Jerzy Urban
Andrzej Gryglewicz
wzięła udział w XVI regatach Unity Line na trasie Świnoujście – Kołobrzeg – Świnoujście.
Był to pierwszy start naszej załogi na dezecie na pełnym morzu, trasa po linii prostej wynosiła ok. 90 km w jedną stronę i z powrotem. Pierwszy wyścig w piątek na trasie Świnoujście – Kołobrzeg, drugi wyście Kołobrzeg – Świnoujście. W regatach wzięło udział 74 jachty podzielone na kilka grup w zależności od długości, przeliczników i ilości załogantów (płynęły również jachty z jednoosobową załogą).
Świnoujście powitało nas pochmurnym niebem i wiatrem ok. 2-4 B czyli idealnym do zabawy pod żaglami. Biorąc pod uwagę że całe 90 km płynęliśmy z wiatrem było super komfortowo i szybko. Trasę zrobiliśmy w czasie nieco krótszym niż 9 godzin.
Organizatorzy podzielili startujących na dwa mniej więcej równe zespoły które startowały w odstępie 15 minut jeden po drugim. My ruszyliśmy jako drudzy. Dobry start, szybkie postawienie genakera i totalne zdziwienie na twarzach żeglarzy z innych jachtów że płyną wolniej lub równo z dezetą J
Skąd to zdziwienie - w Kołobrzegu widzieliśmy stojące przy nabrzeżu dezety które służą harcerzom i uczniom lokalnych szkół do nauki żeglarstwa i są to ciężkie, toporne łódki które przede wszystkim mają być bezpieczne. Nasza dezeta przede wszystkim ma być szybka, różnica jest taka:
- tamte łódki ważą po ok. 2,5 tony a nasza ok. 1,3 tony,
- u nich pracują stare uszyte do szkoleń żagle a u nas "cacuszka" które wyszły z pracowni wielokrotnego mistrza świata Stacha Sawko właściciela żaglowni OceanSails.
- tam pływają uczący się żeglarstwa u nas żeglarskie stare wygi wielokrotnie wygrywające regaty w całej Polsce.
Gdy do standardowego zestawu dodaliśmy genakera ( żagiel używany do żeglugi z wiatrem ) okazało się że ścigamy się jak równy z równym z kilkunastometrowymi jachtami , przynajmniej gdy wiatr wieje od rufy. Nikt tam wcześniej nie widział dezet w regatowym wydaniu. Na trzydzieści kilka jachtów z naszej grupy, wpłynęliśmy na metę na 13 lub 12 miejscu więc zostawiliśmy za rufą naprawdę dużą grupę dużych jachtów morskich.
Takiej ilości gratulacji, wyrazów sympatii i szacunku za pływanie jeszcze nigdy nie odbieraliśmy. Na prawie każdej łódce obok której przechodziliśmy w porcie w Kołobrzegu były kciuki w górze i okrzyki "brawo Czorty", "rewelacyjna robota chłopaki", itd. Kilka osób krzyczało coś o dużych "cochones" ale nie bardzo wiedzieliśmy o co chodzi J
Regaty były tym bardziej ciekawe, że startowała również zaprzyjaźniona z nami załoga Fanaberii ze stowarzyszenia Konstruktorzy w Gliwicach. Jak sprężyna nakręcał wszystko Jurek Siergiej i chłopaki dzielnie walczyli mimo ogromnego pecha na trasie (mieli wypadek samochodowy w którym zniszczony został ich samochód i przyczepa podłodziowa ale na szczęście nikomu z załogi i łódce nic się nie stało) dali radę i na metę pierwszego wyścigu wpłynęli chwilę po nas.
Gratulował nam osobiście Prezydent Kołobrzega którego spotkaliśmy w porcie (serdeczne pozdrowienia od całej załogi i wielkie dzięki za pomoc w zorganizowaniu noclegu załogom obu dezet!!!). Sprawdziliśmy osobiście że sprawdza się przysłowie "jaki Pan taki kram" – super przyjazny i sympatyczny Prezydent to i fantastyczni ludzie (pracownicy portu, żeglarze, obsługa w barach itd. itp.) w Kołobrzegu, piękna nowoczesna marina, świetnie wyposażony i urządzony nowy stadion, byliśmy całą załogą pod ogromnym wrażeniem "przyjazności miejsca" i stąd przesłanie do Kołobrzegu: PANIE PREZYDENCIE – TAK TRZYMAĆ!
Drugi dzień to już było wyzwanie – wiatr 4-5 B dokładnie w twarz i nieprzyjemna "zakłócona" fala od morza. Czekało nas 90 km ciężkiej żeglugi pod wiatr i falę. Wyszliśmy w bojowych nastrojach, postawiliśmy jako jedni z nielicznych pełne ożaglowanie bo taka siła wiatru niestraszna dezecie i na jeziorach nie w takich warunkach żeglowaliśmy ale okazało się, że doświadczenie śródlądowe i realia morskie to dwie różne sprawy. Wystartowaliśmy dobrze, razem z pierwszymi jachtami przekroczyliśmy linię startu ale gdy zrobiliśmy zwrot w stronę morza okazało się że mamy dużą czasem dobrze ponad metr wysoką falę, dokładnie w dziób. Łódki morskie budowane są zdecydowanie solidniej od śródlądowych, są też najczęściej zdecydowanie bardziej zwrotne niż dezeta i mogą się układać na fali. Walczyliśmy dzielnie ponad dwie godziny ale ryzyko uszkodzenia łódki gdy waliła z całej siły dnem w dolinę fali było tak duże że zgodnie stwierdziliśmy że ryzyko jest zbyt realne i wracamy. Na miejscu w porcie okazało się że wycofało się w sumie kilkanaście jachtów morskich z dokładnie tej samej przyczyny co my a nasza zaprzyjaźniona załoga z Gliwic na Fanaberii czekała tylko kiedy i my podejmiemy taką decyzję jak oni.
Podsumowując - super ciekawy i emocjonujący wypad, pierwsze doświadczenia na morzu na dezecie zdobyte. Wiemy jakie są granice tego co łódka wytrzyma. Prawdopodobnie w następnym roku powtórzymy tą wyprawę a na pewno odwiedzimy Kołobrzeg J
Niezbędne jest podkreślenie bardzo dobrej pracy całej mojej dzielnej załogi! Nie odważyłbym się popłynąć na morze z przypadkowymi ludźmi a chłopaki pokazali świetną żeglarską robotę, zgranie i to że można na nich zawsze liczyć!
Skiper 8 Czortów
Jarek Misiak